wtorek, 17 września 2013

Rozdział 1 (W moim świecie)

                    Rozdział 1
Moje nowe życie rozpoczęło się tuż po
przyjeździe do Buenos Aries. Byłam zmęczona
długim lotem z Madrytu i gdy tato otworzył
drzwi naszego domu, marzyłam tylko o łóżku.
Odechciało mi się jednak spać, gdy zobaczyłam
tych wszystkich ludzi zgromadzonych
w holu. Ramallo, prawa ręka taty, przywitał nas
z wielkim uśmiechem. Zaraz potem złapały
mnie silne ramiona Olgi, która mocną mnie
przytuliła.
- Violetta, moja kruszynka! -zawołała niemal
z płaczem
Olga to strasznie gadatliwa, ale niezwykle
ciepła kobieta. Pracuje dla naszej rodziny, odkąd
się urodziłam. Już dawno jej nie widziałam,
ale pamiętam ją doskonale. Ucałowałam
ją i uściskałam. W końcu ktoś znajomy!
- Olgo! Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało!
- Upiekłam twoje ulubione ciasto
czekoladowe! - odparła Olga za łzami w oczach. -
Och, córciu! Ależ ty urosłaś. Jesteś coraz bardziej
podobna do mamy...
Nagle ktoś wyrwał mnie z jej ramion. Poczułam
zapach drogich perfum.
- Jak się cieszę, że cię widzę, kwiatuszku! -
wydarł się ktoś tuż przy moim uchu. - Będziemy
razem robić tyle rzeczy... Zabiorę cię na
zakupy, do fryzjera, do spa...!
Była to Jade, dziewczyna mojego ojca. Młoda,
ładna, z dobrej rodziny, ale strasznie lalusiowata.
Trajkotała jak nakręcona i chyba sama
nie rozumiała tego, co mówi. Wiedziałam, że
uprzejmość wobec niej sprawiłaby tacie przyjemność,
ale po tak długim locie nie miałam
ochoty udawać, że wszystko mi pasuje.

 - Dusisz mnie - powiedziałam, gwałtownie
się wyrywając.
- Córeczko, proszę cię...
- Spokojnie, Germanie, to moja wina -
wyszczebiotała Jade, uwiesiwszy się na ramieniu
mojego ojca. - Jestem po prostu taka
podekscytowana urodzinami naszej małej...
Mojej urodziny miały się odbyć następnego
dnia i wraz z ojcem długo dyskutowaliśmy
na ten temat. Dlaczego gdy usłyszałam, co
powiedziała Jade, z moich ust wyrwał się krzyk:
- Tato, mówiłam ci, że nie chcę tych urodzin.
Przecież nie mam tu żadnych przyjaciół!
Z twarzy ojca znikł uśmiech.
- Violetto, uspokój się...
- Nie, tato. Ciągniesz mnie z kraju do kraju
i jeszcze zmuszasz do świętowania urodzin, na
które wcale nie mam ochoty!
Spojrzałam wokół. Olga, Ramallo, panna
Elsa, Jade, tato... Wszyscy patrzyli na mnie.
Miałam już tego dość.
- Nie wiem, po co strzępię sobie język, skoro
i tak nikt mnie nie słucha!

Gdy już wzięłam prysznic i zjadłam duży
kawałek pysznego ciasta czekoladowego, poczułam
się dużo lepiej. Uznałam, że nadeszła
chwila, abym spróbowała się zachować bardziej
towarzysko. Schodząc, usłyszałam dźwięki
muzyki, które doprowadziły mnie do kuchni,
królestwa Olgi. Jednakże gdy tylko podeszłam
bliżej, dobiegł mnie chłodny głos panny
Elsy, która ją strofowała:
- Violetta nie może słuchać muzyki pop -
mówiła. - Pan German tego zakazał. Proszę
o tym nie zapominać! - Po czym zaczęła mnie
głośno wołać: - Violetto! Gdzie jesteś?
Wzięłam głęboki wdech i szybkim ruchem
otworzyłam drzwi do kuchni... a te uderzyły
pannę Elsę, która stała tuż za nimi! Moja
guwernantka straciła równowagę i przewróciła
się tak pechowo, że jej twarz wylądowała
w czekoladowym torcie Olgi. Zapadła cisza.
Panna Elsa podniosła się cała wysmarowana
czekoladą. Otwierała i zamykała usta tak, jakby
była rybą. 


Biedna Olga zgryzała wargi,
żeby się nie roześmiać, ale ja nie mogłam
się powstrzymać.
- Czy jest smaczny? - zapytałam.
Te słowa wywołały prawdziwą burzę i panna
Elsa zaczęła wrzeszczeć:
- Moja cierpliwość się skończyła!
- To było niechcący, panno Elso...
- Panienka nigdy nie robi niv niechcący. Panienka
jest czarownicą! Młodocianym przestępcą!
Podkładałam się ze śmiechu, ale według mojego
ojca, który wpadł do kuchni bardzo oburzony,
to wcale nie było zabawne.
- Nie pozwalam, aby pani zwracała się
w ten sposób do mojej...! - rzekł i w tym momencie
spojrzała na oblepioną czekoladą guwernantkę.
Przez chwilę myślałam, że on również wybuchnie
śmiechem.
To przepełniło miarę, bo panna Elsa nagle
wrzasnęła:
- Panna córka to potwór! Nie mogę już
dłużej się nią zajmować! Składam wymówienie!
Niemal przyklasnęłam z radości. W końcu
miałam się uwolnić od tej jędzy! Jasne, że jak
to zwykle bywa, musiałam za to zapłacić.
Niedługo potem ojciec kazał mi przyjść do swojego
gabinetu, żeby mnie zganić.
- Masz wiadomość, że teraz będę musiał
znaleźć ci kolejną guwernantkę? - zaczął. -
Naprawdę cię nie rozumiem, Violetto. Kłócisz
się z panną Elsą, z Jade, ze mną... jesteś niemożliwa!
- Dlaczego traktujesz mnie tak, jakby moje
zdanie się nie liczyło?! - wybuchnęła. - Wiem,
że wszystko robisz dla mojego dobra, tato, ale
to mnie przytłacza!

 Wybiegłam z gabinetu, a potem z domu.
Potrzebowałam się oddalić od ojca choćby na
chwilę. Tato nie rozumiał, że już nie byłam
małą dziewczynką, którą, można przerzucać
z miejsca na miejsce i która nigdy się nie skarży.
Byłam nastolatką i chciałam ,żeby moje
zdanie też się liczyło.
Przechadzałam się po okolicy bez żadnego
celu. Chciałam pospacerować, żeby się uspokoić.
Stało się jednak jasne, że to naprawdę
nie był mój dzień, ponieważ wkrótce zerwałam
się ulewa.
Zaczęłam biec, ale jako ,że jestem dość niezdarna,
wpadłam w kałużę i się pośliznęłam.

Już byłam przekonana, że się przewrócę, gdy
nagle znikąd pojawił się ciemnowłosy chłopak
i złapał mnie w ostatniej chwili!
 Prze kilka niekończących się sekund trwaliśmy
tak w deszczu. On, trzymający mnie
w swoich ramionach, i ja, w oszołomieniu patrząca
w jego przyjazne niebieskie oczy.
 W końcu pomógł mi wstać.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- T... tak... - wyjąkałam, wciąż półprzytomna.
- Jeśli coś cię boli, mogę cię zaprowadzić
do szpitala...
 Jego akcent był inny i w końcu poczułam,
że jestem w stanie się odezwać, nie wychodząc
na zbytnio nierozgarnięta.
- Jesteś Hiszpanem? Wczoraj przyleciałam
z Madrytu... 
- I jak ci się podobał Madryt? - zapytał
z uśmiechem.
- Jest piękny.
- Tak jak ty.
 Patrzyliśmy na siebie, nie wiedząc, co robić.
To było tak, jakby cały wszeświat zatrzymał
się w miejscu! Lecz w końcu deszcz i ziąb przywróciły 
nas do rzeczywistości.
- Odprowadzić cię dokądś? - zaoferował
chłopak. - Wyglądasz na zdezorientowaną...
 Te słowa uświadomiły mi, że ojciec musiał
już zauważyć, że wyszłam, i pewnie wpadł
w histerię. Zaczęłam się więc oddalać.
- Przepraszam, muszę już iść... - rzuciłam
za siebie.
Zrobiłam parę kroków i usłyszałam, jak woła:
- Poczekaj! Nie idź jeszcze! Mam na imię 
Tomas, a ty?!
  Ale ja biegłam już do domu z mocno
bijącym sercem i szerokim uśmiechem na
ustach.
 Gdy weszłam do środka przez drzwi kuchenne,
czekała na mnie niespodzianka: wyglądało 
na to, że ojciec znalazł mi nową
guwernantkę, bardzo ładną dziewczynę o jasnych
włosach, która na mój widok rzuciła mi
się na szyję i zaczęłam mnie ściskać, jakbyśmy
się znały całe życie.
- Violetto, jak dobrze, że jesteś, bardzo się
martwiliśmy...!
- Bez przesady, wystarczy, że zrobisz wrażenie
na ojcu, nie na mnie - mruknęłam, odsuwając
się. - Jesteś nową guwernantką, tak?
Przepraszam, ale muszę się przebrać.
- Mam na imię Angie - przedstawiła się
dziewczyna i zanim zdążyłam wyjść z kuchni,
dodała: - Uciekając, nic nie załatwisz,
Violetto. Musisz porozmawiać ze swoim ojcem.
- Po co, skoro on mnie nie słucha? - wybuchnęłam. -
A mojej matki już nie ma i nie
może mi pomóc...
 Miałam ochotę się rozpłakać. Za dużo emocji
jak na jeden dzień... Angie pewnie zauważyła
mój smutek, bo podeszła bliżej, ujęła moje
dłonie i szepnęła:
- Chociaż nie ma już twojej matki i nie możesz 
z nią porozmawiać, nie jesteś sama. Violetto,
ja jestem...
 Lecz Angie nie zdążyła dokończyć, bo weszła
Olga i widząc mnie przemoczoną, zaczęła
lamentować i ciągnąć mnie pod prysznic.
Rzeczywiście potrzebowałam porządnej kąpieli,
więc pozwoliłam się zaprowadzić o łazienki.
Jeszcze się znajdzie okazja, żeby porozmawiać
z tą dziwną guwernantką. Jaka
odmiana w porównaniu z panną Drętwą!

 Tej nocy długo nie mogłam zasnąć, i to bynajmniej
nie z powodu nowego łóżka. Do takich
zmian byłam przyzwyczajona! Przyczyną
było coś innego. Deszcz uderzający w okno
przypomniał mi o Tomasie - chłopaku, który
trzymał mnie w swoich ramionach. Dlaczego
nie mogłam przestać o nim myśleć? Przecież
widziałam go zaledwie kilka minut!
 Wciąż myślałam o naszym spotkaniu i nawet
mi się wydawało, że czuję, jak jego ramiona
mnie obejmują, a oczy intensywnie na 
mnie patrzą. Wspomnienie o nim spowodowało,
że głęboko westchnęłam, po czym zasnęłam, 
nucąc czułą piosenkę o miłości, która
zdawała się pochodzić z mojego własnego 
serca.

___________________________________________________________________________________
by Adminka
Mam nadzieję ,że wam się podoba ,bo przepisywanie tego z książki zajmuje sporo czasu.
Jutro lub pojutrze powinien pojawić się kolejny rozdział.
Zapraszam również na naszą grupę : http://nk.pl/#grupy/595891
A tutaj kilka zdjęć :  
                                                   Nasza Tomasetta
                A tutaj Elsa, Viola, Jade i German :




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz